Beskid Sądecki był mi do tej pory praktycznie nieznany, a np. Jaworzynę Krynicką kojarzyłam głównie jako ośrodek narciarski. Pierwsze wrażenie sprawiło, że na pewno jeszcze wrócę na szlaki Beskidu Sądeckiego.
Beskid Sądecki – ostoja spokoju?
Do tej pory w poszukiwaniu wytchnienia i ciszy na szlakach kierowaliśmy się w stronę Beskidu Żywieckiego, który wydawał się sprawdzoną opcją na spokojny górski weekend. Wraz z zamknięciem granic coraz więcej osób zaczęło odkrywać góry (i dobrze!).
Przeczytaj także:

Wielka Racza i wielka cisza w Beskidzie Żywieckim
Wielka Racza w Beskidzie Żywieckim: polecam szlak z Rycerki-Kolonii, który zadowoli zarówno koneserów, górskich wędrówek, jak i początkujących turystów. Czytaj dalej Wielka Racza i wielka cisza w Beskidzie Żywieckim
Co za tym idzie, w wielu miejscach dotąd spokojnych jest też więcej turystów. W blogosferze toczy się wiele dyskusji na temat tego, czy blogerzy powinni pisać o okolicach mniej znanych i chronić te jeszcze nieodkryte przysiółki. Dla mnie takim właśnie miejscem jest od teraz Beskid Sądecki, o którym chcę jednak napisać. Sądzę, że promowanie wypoczynku w takich miejscach może pozwolić uniknąć „efektu Morskiego Oka”. Miejsca, które jest chyba zawsze zatłoczone, podczas gdy w Tatrach jest wiele pięknych i nieodkrytych, a łatwo dostępnych szlaków. Beskid Sądecki, mam wrażenie, jeszcze nie został do końca odkryty i na jego ścieżkach nadal jeszcze można minąć (nawet w długi weekend!) jedynie paru turystów.
Beskid Sądecki – Nocleg w WiErchomli
Poznawanie Beskidu Sądeckiego rozpoczęliśmy od Wierchomli Małej, w której właściwie rzutem na taśmę udało się nam znaleźć nocleg w Domkach na Górce przy ośrodku narciarskim. Ośrodek i domki zrobiły na mnie miłe wrażenie i muszę przyznać, że lokalizacja faktycznie „na górce” (a dosłownie na stoku narciarskim) pozwoliła nam na trening przed dalszymi wędrówkami.

Wierchomla Mała to maleńka miejscowość, w której wieczorami wsłuchać się można w pobrzękiwanie dzwonków na halach, a z okien widać pasieki na podwórkach gospodarzy. No i ptaki! Wszystko dookoła śpiewa! Wierchomla jako miejsce noclegu ma też tę zaletę, że prowadzi stąd czarny szlak pieszy, który stanowi dobry punkt wyjściowy do dalszych wędrówek. Jeżeli zastanawiacie się, gdzie nocować w Beskidzie Sądeckim – Wierchomla Mała jest naprawdę dobrą opcją (mimo że nie ma tu poza kilkoma knajpkami i hotelem właściwie nic, a po zakupy trzeba się udać do Piwnicznej-Zdroju). Ale czego w górach nam tak naprawdę najbardziej trzeba?
Hala Łabowska z Wierchomli
Pierwszy dzień był dość niepewny, straszyło deszczem, raz nawet z oddali zagrzmiało groźnie. Dlatego też po dotarciu czarnym szlakiem spod wyciągu w Wierchomli Małej do Bacówki PTTK nad Wierchomlą (ok 1 godz.) dalszy ciąg wędrówki stał pod znakiem zapytania. Odpowiedzią na potrzebę chwili okazały się szarlotka i kawa z widokiem na… mgłę. Zazwyczaj jest stąd ponoć piękny widok na Tatry. Schronisko niemal puste, ja w przemoczonych butach, gdyż na szlaku po intensywnych opadach w moich podejściówkach bez stuptutów zaliczyłam lądowanie w błocie. Bardzo instagramowo, nie ma co! Po sprawdzeniu prognozy i paru przejaśnieniach ruszyliśmy jednak dalej niebieskim szlakiem w stronę Runku (ok. godziny). Trasa to bardzo przyjemna, niewymagająca. Szkoda tylko, że nie widziałam okolicy…



Zanurzyliśmy się we mgłę i wydawało się, że będzie tak już cały czas. Przy Runku (1080 m n.p.m.) zmieniliśmy szlak na czerwony i przez chmury zaczęło się przebijać słońce, jakby na potwierdzenie, że warto było wyjść ze schroniska. Dalszy szlak na Halę Łabowską prowadzi już albo w dół, albo lekko pod górę. Spacer górski pustym czerwonym szlakiem do Hali Łabowskiej trwa ok. dwóch godzin, wspinamy się na wysokość 1021 m n.p.m., a po drodze na chwilę ukazują się nam Tatry.
- Po więcej pięknych zdjęć z Hali Łabowskiej wpadnijcie do Zielonych w Podróży: Hala Łabowska i Hala Pisana




Niedaleko Schroniska PTTK na Hali Łabowskiej spotkaliśmy kilka osób. Słyszałam, że schronisko słynie z naleśników, skusiłam się na opcję z czekoladą. Cała wycieczka zajęła nam z Wierchomli około 4,5 godziny. Wymyśliliśmy wcześniej (a może nawet to był mój autorski pomysł?), żeby skrócić sobie wędrówkę, wracając szlakiem skiturowym. Jak często bywa, lenistwo nie popłaca, a szlak skiturowy okazał się błotnisty i miejscami trochę dziki. Plusem było to, że po drodze minęliśmy jeszcze źródełko Za Kapliczką, by uzupełnić utracone minerały.

- Subiektywna ocena szlaku: Łatwy, ale trasa jest długa, a po opadach deszczu czas wędrówki może się wydłużyć ze względu na zalegające błoto.
Jaworzyna Krynicka – szlak ze Złockiego
Kolejny dzień w Beskidzie Sądeckim zarezerwowaliśmy sobie na wędrówkę na Jaworzynę Krynicką. Na Jaworzynę prowadzą liczne szlaki, można się tam dostać także kolejką z Krynicy-Zdroju. Byliśmy więc przygotowani na to, że na szczycie może być więcej osób. Zdecydowaliśmy się na zielony szlak ze Złockiego, ponieważ jest dłuższy niż szlak czerwony z Krynicy, a dodatkowo prowadzi spod jednej z dawnych okolicznych cerkwi. Cerkiew św. Dymitra (obecnie kościół pw. Narodzenia NPM) mieliśmy odwiedzić po powrocie z Jaworzyny, jednak nie wszystko przebiegło zgodnie z planem… Początek zielonego szlaku to jedna z najbardziej widokowych tras, jakie kiedykolwiek widziałam. Niekończące się pastwiska i łąki, czerwcowe granie świerszczy, droga, która prowadzi przez nieznane dotąd miejsca…


Zanim zanurzymy się w las dający osłonę przed skwarem, zmierzamy długą pustą ścieżką, która tylko delikatnie wznosi się ku widocznej z daleka Jaworzynie. Odcinek leśny, choć idealny w upalny dzień, nie pozwala jednak odpocząć.

Na tym podejściu trzeba pokonać ponad 600 m przewyższenia na 5,5 km i choć trasa jest szacowana na 2,25, pokonanie jej zajęło nam 3 godziny. Co ciekawe, i tu na szlaku minęliśmy jedynie kilka osób, był to więc bardzo przyjemny marsz pod tym względem… Nikt nie był szczęśliwie świadkiem mojego „oszałamiającego” tempa. Dopiero na szczycie (zgodnie z przewidywaniami) trafiliśmy na wzmożony ruch. Wniosek: warto jednak wybierać miejsca, do których nie prowadzą kolejki.



W drogę powrotną (ok. 1,5 godz.) wybraliśmy się tym samym zielonym szlakiem, mając nadzieję na odwiedzenie cerkwi. Gdy Łukasz zmywał błoto z butów, a ja przebierałam się w toi-toiu w coś bardziej sprzyjającego odkrywaniu miejsc w cywilizacji, usłyszałam nagle…. orkiestrę weselną, a pod budynek zaczęli się zjeżdżać eleganccy goście. Nie pozostało nam nic innego, jak w miarę możliwości równie elegancko (i możliwie niezauważenie) wycofać się spod cerkwi. Na pewno jednak wrócimy w to miejsce!
- Subiektywna ocena szlaku: Raczej trudne i wymagające kondycyjnie podejście przez las bez żadnych praktycznie wypłaszczeń.
Beskid Sądecki – mapa atrakcji
W trakcie wędrówek korzystaliśmy z mapy wydawnictwa Compass oraz aplikacji Mapa Turystyczna. Poniżej mapa odwiedzonych przez nas miejsc, w Beskidzie Sądeckim, w które warto się wybrać:
https://goo.gl/maps/zsL2vWRzBPAqLisG9
Dołącz na Facebooku i Instagramie:
Więcej o Beskidach:

Łysa Góra – królowa Beskidu Śląsko-Morawskiego
Łysa Góra (Lysa Hora) w Czechach to najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego. Górskie szlaki u naszych południowych sąsiadów to ciekawa propozycja na szybki weekendowy wypad za granicę. Czytaj dalej Łysa Góra – królowa Beskidu Śląsko-Morawskiego

Barania Góra – szlak dla romantyków
Na Baranią Górę prowadzą liczne szlaki, ale niebieski z Wisły Czarne na pewno spodoba się romantycznym duszom! Czytaj dalej Barania Góra – szlak dla romantyków

Hala Krupowa – najpiękniejsza w Beskidzie Żywieckim?
Hala Krupowa może śmiało konkurować z Rysianką czy Rycerzową o miano najpiękniejszych i najbardziej widokowych miejsc w Beskidach.Czytaj dalej Hala Krupowa – najpiękniejsza w Beskidzie Żywieckim?
Piękne zdjęcia. Byłem w Beskidzie Sądeckim tylko dwa razy – chyba muszę poświęcić mu więcej uwagi… 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba